Metoda in vitro to dla wielu par borykających się z problemem niepłodności ostatnia, a czasami jedyna szansa na szczęście i własne potomstwo. Dla Lewicy zabieg in vitro nigdy nie był kwestią ideologii czy światopoglądu, a zawsze był zabiegiem medycznym pomagającym w walce z niepłodnością.
W Światowy Dzień In Vitro głos w tej sprawie zabrały polityczki Lewicy - posłanka Paulina Matysiak i Wiceprezydentka Miasta Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka oraz poseł Tomasz Trela.
"Pierwsze dziecko, które przyszło na świat dzięki metodzie in vitro, urodziło się w 1987 roku i jest dziś niemal moim rówieśnikiem. Od tego czasu kilkadziesiąt tysięcy polskich rodzin może cieszyć się szczęściem w gronie rodzinnym, może cieszyć się posiadaniem dzieci" - stwierdziła posłanka Paulina Matysiak. "Kluczowy w tej sprawie był program, funkcjonujący w latach 2013-2016, którego efekty widzimy do dziś. To 22 tysiące dzieci, które żyją i są szczęśliwe razem ze swoimi rodzinami. Jego zamknięcie spowodowało, że wiele par nie może sobie pozwolić na skorzystanie z tej metody, której koszt znacząco przekracza ich możliwości finansowe" - podkreśliła posłanka.
Jak zauważyła parlamentarzystka Lewicy, koszt takiego zabiegu to około 10 tysięcy złotych, a mało która para może sobie pozwolić na taki wydatek. Dodała, że samorządy próbują brać na siebie to zadanie, ale nie jest to właściwe rozwiązanie problemu stworzonego przez rząd PiS. Polityczki Lewicy podkreśliły, że dostępność zabiegu in vitro nie może być uzależniona od miejsca urodzenia i majętności osób starających się o dziecko, a powinna być powszechnie dostępna i w pełni refundowana przez państwo.
"W 2015 roku minister Radziwiłł podjął decyzję o zawieszeniu Krajowego Programu In Vitro. Już rok później podjęliśmy w Łodzi decyzję o starcie samorządowego programu in vitro. Oczywiście samorządy nie powinny realizować zadań za państwo, ale musieliśmy zareagować. Po 4 latach możemy powiedzieć, że były to najlepiej wydane środki miejskie. Widzimy dużą skuteczność i jeszcze większe zainteresowanie, a dzieci z tego programu mamy już ponad 300. Teraz program wchodzi w nowy etap na lata 2021-2025 i już jest zakwalifikowanych ponad 100 par" - mówiła Wiceprezydentka Miasta Łodzi Małgorzata Moskwa-Wodnicka.
Wiceprezydentka Moskwa-Wodnicka zwróciła uwagę, że łódzki program in vitro nie jest tylko programem, który pomaga parom borykającym się z problemem niepłodności, ale służy też jako przykład i jest udostępniany samorządom, zainteresowanym uruchomieniem takiego programu u siebie. Z łódzkiego programu skorzystał między innymi powiat pabianicki, Szczecinek czy Sosnowiec. Dodała, że zapotrzebowanie na ten program jest bardzo zauważalne, niestety PiS wolał zawiesić ten program w skali kraju.
"Ja chciałbym dzisiaj złożyć deklarację w imieniu Lewicy. Od samego początku uważaliśmy, że program in vitro to szczęście, nie indoktrynacja, nie ideologia, tylko szczęście Polek i Polaków, którzy oczekują na swoje potomstwo, a nie mogą go mieć. Dlatego w Światowym Dniu In Vitro chciałbym zadeklarować, że jeżeli Lewica w Polsce będzie współodpowiedzialna za losy naszego kraju, taki program in vitro zostanie przywrócony i będzie w pełni refundowany z budżetu państwa" - zadeklarował poseł Tomasz Trela.
Poseł Trela stanowczo podkreślił, że niedopuszczalne jest, by samorządy musiały wyręczać rząd z powodu ideologicznych uprzedzeń rządzących. Zauważył też, że programy in vitro funkcjonują głównie tam, gdzie Lewica rządzi lub współrządzi, a pionierem wśród samorządowych programów in vitro jest rządzona przez lewicowego prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka Częstochowa.